piątek, 31 maja 2013

Trochę koloru

Najczęściej moje prace są stonowane w kolorze - brązy, zielenie, na dodatek koczyki  rzadko kiedy zdarza mi się wydziergać. Tym razem coś na przekór:


Może to początek kolorowego okresu mojej domorosłej twórczości :-)


I jeszcze jedno zdjęcie z wykopalisk - różowa kamea, która powstała pół roku temu:


środa, 29 maja 2013

Historii ciąg dalszy.

Obiecałam sobie, że dziś dokończę wstawianie zdjęć pierwszych moich dzieł. Nie wszystkie mam je sfotografowane, tak wiec wstawiam to co mam.


Potem uszyłam coś dla siebie. Wypatrzyłam przepiękny kamień i powstał mój ulubiony sutaszowy wisiorek - ulubiony bo jedyny mój własny :-)
Cały urok tego wisiorka to kamienie. Centralne miejsce zajmuje pozornie szary i nieciekawy spektrolit, który pod odpowiednim kątem padania światła mieni się na fioletowo- zielono-rudo. Pozostałe kamienie to kulki fasetowane labradorytu i gładkie apatyty. Całość zawieszona na koralach z agatu szarego, labradorytu i apatytu.

Latem powstała seria naszyjników na lnianych sznurkach.
Oto jej przedstawiciel:

Blask Księżyca
(kryształ górski, kamień księżycowy i szklane koraliki).

I seria plastrów agatowych:
Skromna Zieleń

Elegancka Czerń


I najpiękniejszy Agat Koronkowy
(okaz kupiony w sklepie geologicznym).

Ostatni z serii plastrów wciąż czeka na podszycie.



Po drodze powstało takie coś:

czyli Kotołoś
(biedny koteczek,, aż mu oczy wyszły ze zdziwienia).


Amonit czekał ponad pół roku na wenę twórczą
(również kupiony jako okaz geologiczny - tym razem z działu pomoce szkolne).

Kostki hematytu i turkusy. 

Trochę się tego uzbierało. Najrzadziej robię kolczyki. Zrobienie czegoś takiego samego po raz drugi graniczy z cudem.
Kolczyki zrobione dla Kamilki 


A tu labradoryty w łososiu ;-)

Trochę się tego uzbierało, chyba będzie część druga historii, ale to już następnym razem.




Siedzę w domu.

Skoro już siedzę chwilowo w domu, to jest to dobry czas na nadrobienie zaległości. Trochę się tego nazbierało.
Po pierwsze zaległości w szyciu. I tu prosta myśl filozoficzna: aby coś robić dobrze trzeba po prostu to robić. Tak więc szyję, szyję i ... szyja już mnie boli od siedzenia. Szkoda, że nie można "sutaszować" np chodząc - a może juz ktoś wymyślił taki patent :-)
I tak najpierw dostałam przysłowiowego kopa do pracy - zrobić prezent na Dzień Matki dla mamy koleżanki (miał być wisior z amonitem). Da da...!!! I oto jest!!!
"Labirynt wspomnień" - amonit  i agaty.

Potem zrobiłam dwie prace na "IV Wyzwanie Sutaszowe" w grupie na FB. Zabawa polega na tym, że osoby chętne szyją wg jednego wzoru, potem wszystkie prace prezentowane są anonimowo i wygrywa ta która zdobędzie najwięcej głosów. Zwycięzca rysuje projekt do następnej edycji.
W tej edycji projektantem była Agnieszka Gł http://rododendron7.blogspot.com 
Oto projekt:


A to moje dwie prace:

"Koralowa rafa"


"Miodowe lata"


To teraz czas uzupełanić zaległości w zaległościach, czyli trochę wspomnień.
Siedząc przejrzałam zdjęcia i wykopałam jeszcze kilka archiwalnych.






Uff... to chyba wszystkie zaległości.